Często się napalam na różne projekty. Można by wręcz rzec, że słomiany zapał to moje drugie imię. Jednak w dosyć dużym gronie (patrz: niczego nieświadoma rodzina i znajomi od siedmiu boleśni) jestem postrzegana za osobę zdecydowaną i ambitną. Oczywiście przez lata dopracowałam tenże image do potęgi entej, przez co trudno mi obecnie przekonać innych, że moje opierdalanie się jest tylko i wyłącznie opierdalaniem się, a nie przykrywką nobilnej kariery.
Ale jak już zaznaczyłam- lubię napalać się na różne projekty. Na chwilę obecną projektem numer jeden jest wielka powieść, którą kiedyś zwymiotuję, dostanie się na studia magisterskie i życie na studenckich zniżkach oraz ten właśnie blog. Co ciekawsze najwięcej zrobiłam w związku ostatnim. Misją tego bloga jest obecnie przetrwać więcej niż dwa posty (ponieważ zakładam, że nawet jak ten majak okaże się pustym majakiem, to mój wysiłek i czas zaslugują na opublikowanie i a nuż komuś to przypadnie do gustu między zupą a głównym daniem), ale może z czasem nadam mu większy cel. W poszukiwaniu więc projektów, których realizację mogłabym uznać za zakończoną, natkęłam się na informację o nadchodzącym tygodniu wegańskim. Nie wiem, kto to wymyślił i czemu, ale jako, że żyję na red bullu i nutelli, stwierdziłam, że może mój organizm kiedyś podziękuję za próbę zmienienia mojej diety przez ten nieszczęsny tydzień...chociażby...
O ile nie jestem wegetarianką i życie na warzywach wydaje mi się koszmarem, to dla tych niezorientowanych- weganie są jeszcze gorsi. Będąc dosyć ignorancka w stosunku do nieludzkich upodobań żywieniowych, moja obecna wiedza o weganiźmie ogranicza się do idea, że weganie jedzą tylko orzechy i soje, i szczerze powiedziawszy literatura wujka google nieznacznie zmieniła mój poglad. Ale czymże jest google w porównaniu z prawdziwą kopalnią wiedzy hipsterowskiej, czyli tzw tumbylyr. Sama mam conajmniej pięć tumbelerowych kont, także do wyboru do koloru i research rusza pełną parą. Oto obrazki, które mają mnie nakierować na ideę związane z nadchodzącym tygodniem, który prawdopodobnie zacznie się i zakończy przed jutrzejszym śniadaniem. Ale, oto one mimo wszystko:
|
tutaj jeszcze wszystko pięknie i znośnie | | | | | |
|
|
|
|
|
|
to ponoć nie sok pomarańczowy, więc cholera wie co to |
|
|
|
czyjeś żarcie sprawiło, że chcę mięso o 23:56 |
|
|
słodka świnka, która ma odmienić moje życie |
Jak widzicie moje nastawienie jest średnio entuzjastyczne, ale mimo tych narzekań jestem szczerze zainteresowana spróbowaniem czegoś nowego. W końcu raz kozie śmierć! ...przepraszam...
No comments:
Post a Comment